piątek, 31 stycznia 2020

Co dzisiaj u mnie?

Obudziłem się dzisiaj i czuję do tej pory spory smutek. Doszedłem do wniosku, że to wszystko wina pogody. Bo dzisiaj zdecydowanie pogoda jest depresyjna.
W sumie to tylko moje podejrzenia. Mimo wszystko uważam, że pogoda ma duży wpływ na nasze samopoczucie. Nic mi się dzisiaj nie chce. A musi mi się chcieć, bo muszę odkurzać. Trzeba zrobić w domu porządek. Wiem, że odkurzanie nie jest najważniejsze, ale to przynajmniej mnie zmobilizuje do działania, a myślę że tego mi właśnie trzeba.
Chciałbym żeby wszystko samo się dobrze układało, ale wiem też że to niemożliwe.
Niestety, ale my ludzie często nie mamy wpływu na nasz nastrój. Często chcemy, żeby wszystko było dobrze a jednak nasz organizm czy nasza psychika się buntuje i nic z tego nie wychodzi. Nasze plany, które mamy po prostu nie wychodzą i wszystko jest zawalone.
Liczę tylko na to, że często rano mam doła, a później mija i jest lepiej. Mam nadzieję, że tym razem też tak będzie. Może za sekundę, minutę czy godzinę będzie lepiej i mój humor się poprawi? Tego nie wiem, ale liczę że tak właśnie będzie. Walczę z moim nastrojem i liczę na to, że wygra nastrój pozytywny.
Zostawiam Was i idę robić swoje. Co takiego? A nic... po prostu idę odkurzać, za chwilkę.
To taka moja mała walka. Zająć czymś umysł i zapomnieć o kiepskim nastroju.
Myślę, że będzie dobrze. A póki co życzę Wam miłego dnia i do następnego posta.
Grzesiek

niedziela, 26 stycznia 2020

Kiepsko jak na razie

Dzisiaj od rana mam doła. Nie czuję się najlepiej. W takie dni chciałbym się gdzieś schować i nie wychodzić. I to zdenerwowanie. Tak, jestem poddenerwowany i zlękniony. Jakoś tak mi smutno.
Wiecie... są takie chwile, że człowiek jest już po prostu zmęczony.
Mimo to... nie poddaję się. Chcę walczyć. I to jest pozytywna część mojej osobowości.
Przynajmniej takie mam wrażenie, że to jest akurat w tym wszystkim pozytywne.
Mam nadzieję, że Wy macie lepszy nastrój dzisiaj niż ja. Tego Wam życzę.
Życzę Wam dużo siły i pogody ducha. Dzisiaj post krótki, ale to co chciałem w nim przekazać... przekazałem.
Tradycyjnie już na koniec posta mam dla Was piosenkę. Miłego dnia dla wszystkich.
Grzesiek

niedziela, 19 stycznia 2020

Problemy... i po co mi one? :(

Mam problem. Wszystko zaczęło się w drugi dzień Świąt. Jadłem kolację i nie mogłem przełknąć nawet kęsa bez popicia wodą gazowaną, sokiem. Po prostu tak jakby nie dawałem wtedy rady jeść (przełykać) bez popicia. Miałem potem trochę spokoju od tego, bo na chwilę przeszło. Ale od około 4 dni znowu to mam. Muszę wszystko popijać wodą. Czasem nawet woda nie pomaga. Boję się ostatecznie, żeby się nie zadławić. I nie wiem skąd to się wzięło. Ale przez to wszystko zawsze mam ze sobą butelkę wody gazowanej, ponieważ inaczej nie daje rady jeść. W ogóle tak się boję jeść, że mało jem. Doszło do tego, że w ciągu tych kilku ostatnich dni schudłem ponad 3kg. Akurat to, że schudłem to mnie cieszy, ale wolałbym jednak móc przełykać normalnie.

 P.S. W dodatku wczoraj zacząłem mieć problemy z piciem wody gazowanej, kawy czy herbaty. Po prostu ciężko mi przełykać wodę. I denerwuje mnie to, że od kilku dni bardzo trzęsą mi się ręce. Jak np. słodzę herbatę to większość cukru spada na stół.

Czemu zawsze coś musi się przyplątać niefajnego? Chyba tak już w życiu jest.
Żeby przypadkiem nie było za dobrze.

Jak zawsze mam dla Was piosenkę na koniec mojego posta.
Spokojnego dnia życzę wszystkim.
Grzesiek

czwartek, 9 stycznia 2020

BLOG Crystal Purple Eclipse

Chciałbym bardzo polecić BLOGa mojej znajomej!

Wszystko liczę i nie potrafię przestać

Od już bardzo dawna mam problemy z liczeniem. I nie chodzi mi tutaj o matematykę.
Po prostu wszystko co robię... liczę.
Zamykam drzwi - Liczę.
Palę papierosa - Liczę.
Idę z psem na spacer - Liczę.
Musi wyjść liczba jaka mi odpowiada. I wtedy jest dobrze.
Jak np. palę papierosa rano, to muszę zaciągnąć się nim 27 razy.
A gdy palę przez resztę dnia, to muszę to zrobić 24 razy.
Rano z liczb wychodzi dobra liczba 2+7 = 9. A potem również dobra na dzień 2+4=6.
Jeśli bym tego nie zrobił coś bardzo złego mogłoby się stać. Mam przekonanie (a przez to też przymus), że jeśli coś nie zgodzi się w liczbach to może się wydarzyć coś złego i tego się boję.
Dlatego zawsze dbam oto, żeby wszystko było dokładnie policzone.
Na dłuższą metę jest to bardzo uciążliwe i kłopotliwe. Ponieważ muszę cały czas o tym pamiętać.
Jeśli zapomnę, to też może się coś stać. A tego nie chcę. Boję się tego.
Nie mogę się powstrzymać przed liczeniem, ale to wynika ze strachu i przekonania, że coś mogłoby się złego stać jeśli tego nie policzę, lub policzę błędnie.
Nie wiem czy taką mam po prostu naturę... nie wiem.
Chciałbym przestać liczyć. Uważam, że wtedy byłoby mi łatwiej. Nie musiałbym się tak stresować.
Mimo doła... patrzę z nadzieją w przyszłość... że kiedyś będzie lepiej i nie będę musiał tak ciągle martwić się liczbami.
Na koniec postu jak zawsze polecam piosenkę.
Grzesiek

środa, 8 stycznia 2020

Mój dołek... moje życie... moje przemyślenia.

Są takie dni, że człowiek wstaje zadowolony. A potem? A potem wpada w dołek, czy stan depresyjny. Ja mam dzisiaj taki dzień. Często rozmawiam przez telefon. I często mam wrażenie, że rozmówca po drugiej stronie to wytwór mojej wyobraźni. To uczucie, że kogoś naprawdę nie ma jest dosyć dołujące. Bo jeśli byłaby to stu procentowa prawda, to mogłoby się okazać że jestem sam. Całkiem sam. O ile ja sam istnieję. W sumie to dla mnie ciężki temat i trudno mi dojść do ostatecznych wniosków.
Zastanawiam się czasami ile warte jest życie, jeżeli nic nie istnieje. Trochę boję się tego, żeby to okazało się prawdą. W sumie lubię samotność, ale jednak wrażenie że jestem tu na świecie sam, jest nie fajne.
Jeśli chodzi o moją samotność, to mimo że mam wokół siebie rodziców i pieska, jeśli naprawdę istnieją a załóżmy że istnieją (mój pies bardzo mi pomaga, ale boję się że pewnego dnia odejdzie i nie wiem co wtedy zrobię), to i tak czuję samotność.
Wiecie... uczucie samotności to na dłuższą metę dołujące uczucie. A jeśli przychodzi myśl, że ludzi wokół mnie tak naprawdę nie ma, to wpadam w jeszcze większy dół.
Bo co by to oznaczało? A to, że jestem zdany tylko na siebie bez możliwości żadnego wsparcia tak naprawdę. Chciałbym się mylić w moich przemyśleniach. Staram się sobie tłumaczyć, że tylko tak mi się wydaje, ale niestety mój umysł mnie nie słucha. Działa przeciwko mnie. I nie pozwala mi się uwolnić od tych myśli. Mam nadzieję, że w przyszłości odnajdę swoją prawdę i będę mógł postawić ostateczną diagnozę moich często smutnych przemyśleń.
Na koniec jak zawsze zachęcam do odsłuchania piosenki, którą wstawiam poniżej.
Grzesiek

piątek, 3 stycznia 2020

I mamy 2020 rok

Mamy 2020 rok i zastanawiam się czy każdy z Was miał noworoczne postanowienia? Bo ja jestem na tyle dziwny, że kompletnie nie miałem noworocznych postanowień.
Zresztą nigdy takich nie mam. Może to głupie, ale uważam że jak ktoś coś chce osiągnąć (ma jakieś plany, czy chce zmian w życiu) to osiągnie to nawet bez tych postanowień.
Z kolei od pewnego czasu mam taki mały problem. Znaczy się nie wiem czy to jest problem. Mam takie wrażenie, że występuję w filmie. Po prostu, że cały czas jestem kręcony kamerą i że gram w filmie. Po prostu mam wrażenie, że całe moje życie to film. Nie umiem tego wyjaśnić.
Chyba jak na razie napisałem wszystko. Na koniec jak zawsze piosenka. Tradycyjnie.
I oczywiście do kolejnego wpisu na blogu.
 
Grzesiek